24 grudnia 2013

333-341. Grudnień: Noc wigilijna

Kochani, w tym szczególnym dniu chcielibyśmy złożyć wam najserdeczniejsze życzenia. W imieniu całej załogi, życzę wam: zdrowia, szczęścia i radości. Świąt spędzonych z rodziną, bogatego mikołaja i pysznej kolacji wigilijnej. I tego by rok 2014 obfitował tylko w piękne chwilę i ciekawych ludzi. Całej załodze i wszystkim grafikom życzę weny, zapału i mnóstwa pozytywnej energii. Niech nadchodzący 2014 rok pozbawiony będzie waśni, kłótni i nieporozumień. Już tak na koniec. Życzymy wszystkim: Wesołych Świąt! 


Szablony












Nagłówki





Opowieść Dziadka


- Dziadku! Dziadku! – usłyszałem wesołe głosy moich wspaniałych wnucząt. Po chwili zobaczyłem, że Emilia i Jacek biegną w moją stronę.
- Opowiedz nam o tym jak poznałeś się z babcią! – zapiszczała Emilia swoim słodkim, dziecięcym głosikiem. Roześmiałem się radośnie. Dzieciaki uwielbiały tą historię. Słyszały ją już tysiące razy i nadal nie miały dość. Zawsze słuchały jej z takim samym zainteresowaniem, zadając mnóstwo pytań, jakby niewiedzieni jak się zakończy.
- Ach, dzieci, dzieci, słyszeliście to tyle razy!
- Prosimy! – wykrzyknął Jacek.
- No to siadajcie wygodnie! Szybciutko! – powiedziałem radośnie. Dzieciaki natychmiast pobiegły po dwie poduszki lezące na kanapie. Położyły je koło mojego fotela i usiadły. Ja także wygodniej usadowiłem się w fotelu i  zacząłem swoją opowieść.
            - Działo to się wiele lat temu, bo był to rok 1943. Wojna nadal trwała, a czasy to były naprawdę okropne.  Miałem szesnaście lat. W domu dziecka przebywałem wtedy już trzeci rok. Prawie każdy z nas mieszkał tam, bo stracił rodziców podczas wojny. Byłem zwykłym chłopaczyną bez rodziców, domu i pieniędzy, jakich wielu w tamtych czasach. No, a wasza babcia była całkowitym przeciwieństwem mnie, gdy zwróciłem na nią uwagę. Była panną z dobrego domu, miała bogatych rodziców. Pogardzała takimi jak ja. Wielokrotnie próbowałem się do niej zalecać, jednak ona za każdym razem odrzucała moje zaloty. Po za tym jej rodziciele nie zgodziliby się na mnie, według nich nie potrafiłbym zapewnić jej przyszłości. Minęło kilka miesięcy, odkąd spotkałem Lucynę po raz pierwszy, a wtedy stało się coś strasznego…
            - Co takiego? – zapytał podekscytowany Jacek przerywając opowieść.
            - Rodzice waszej babci umarli. Zostali zamordowani…
            - I co się wtedy stało z babcią? – tym razem przerwała Emilia.
            - Trafiła do naszego domu dziecka. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj…
            Był wieczór. Wszyscy wychowankowie kończyli spożywać skromną kolację. Część rozeszła się już do pokoi. Nagle drzwi do pomieszczenia zostały otwarte, a do środka weszła kobieta, która prowadziła dom dziecka. Za nią szła zapłakana dziewczyna. Serce zabiło mi mocniej na jej widok ponieważ ją rozpoznałem. Jej zawsze idealnie ułożone blond włosy były roztrzepane, a nienaganna sukienka pognieciona i miejscami brudna. Z jej błękitnych oczu płynęły łzy.
            - Rodzice Lucyny zostali zamordowani – oznajmiła głośno opiekunka. – Wspierajcie koleżankę, od dzisiaj jest jedną z was.         
            Obie wyszły.
            - Dobrze jej tak – powiedziała jedna z najstarszych wychowanic. Renata była tu jako jedna z pierwszych i nienawidziła tego miejsca. Słynęła ze swojego wrednego charakteru i cieszyła się zawsze wtedy gdy kogoś także spotkało nieszczęście…
            - Nie wiesz co mówisz – powiedziałem wrogo w jej stronę.
            - Prawie każdy jej nienawidził – kontynuowałem, powracając do rzeczywistości. Zawsze wyśmiewała się i szydziła ze wszystkich którzy musieli tam mieszkać. Aż w końcu stała się jedną z nas. Wszyscy się od niej odwrócili. Nawet z niej kpili i ranili jeszcze bardziej. Nie było to dziwne, nienawidzili jej. Ja jako jedyny przejąłem się jej losem. Jako jedyny chciałem jej pomóc, ale przez długi czas ona mi na to nie pozwalała.
            Przez chwilę wpatrywałem się w zamknięte drzwi. Nie mogłem uwierzyć, że ona tu jest, że i ją spotkała ta sama tragedia co i mnie kilka lat temu. Odłożyłem na talerz resztę kanapki, którą trzymałem w dłoniach. Straciłem apetyt. Posprzątałem po sobie, rzuciłem jeszcze ostatnie wrogie spojrzenie Renacie, która głośno z niej kpiła, nie szczędząc przy tym słów i także wyszedłem. Musiałem ją odnaleźć. Musiałem jej pomóc. Odnalazłem ją po kilku minutach. Siedziała sama na brudnych drewnianych schodach. Głowę oparła na kolanach, a roztrzepane loki zasłaniały jej twarz. Jednak wiedziałem, że płakała. Usiadłem obok a schody zaskrzypiały.
            - Nie płacz – powiedziałem cicho. – Nie zostaniesz z tym sama, pomogę ci.
- Odejdź stąd! – powiedziała płaczliwie. – Jesteś tylko głupim nic niewartym podrzutkiem! – powiedziała wzmacniając głos. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Teraz i ty jesteś taka jak ja. Tez jesteś podrzutkiem, jak to określiłaś – powiedziałem łagodnie.
- Nie masz prawa tak o mnie mówić!
Zerwała się na równe nogi i pobiegła na górę.
- Nie! Czekaj!
- Zostaw mnie! – odkrzyknęła na odchodnym.
Następnego dnia nie pojawiła się na śniadaniu. Tępo wpatrywałem się w drzwi, cały czas mając nadzieję, ze jeszcze się pojawi.
- Ta panieneczka całą noc wyła – rozległ się nagle kpiący głos jednej z dziewcząt. - Umieścili ja w pokoju moim i Ireny. Pożałuje, ze się tu znalazła – zaśmiała się.
Popatrzyłem na nią nienawistnym wzrokiem, jednak nic nie powiedziałem. Zabrałem się za robienie kanapek. Po chwili położyłem je na talerz i razem z nim wyszedłem. Skierowałem się do pokoju, gdzie mieszkała Lucyna. Pomyślałem, z pewnie jest głodna. Nie była wczoraj na kolacji, a na śniadaniu przecież się nie pojawiła. Gdy wszedłem do pokoju, siedziała na jednym z trzech znajdujących się tam łóżek i wpatrywała się  w okno zapewne pogrążona we własnych myślach. Obrzuciła mnie krótkim spojrzeniem gdy postawiłem talerz na szafce obok łóżka.
- Pomyślałem, że jesteś głodna – powiedziałem. – Wszystko w porządku?
Nic nie powiedziała, ani nawet się nie ruszyła. Zrezygnowany skierowałem się do drzwi.
- Jeśli będziesz chciała porozmawiać, zawsze możesz przyjść do mnie – rzuciłem na odchodnym…
- I nic nie powiedziała? Nawet nie podziękowała i cały czas była taka smutna? – zaczęła zadawać pytania Emilia. Dzieci znały swoją babcię jako wygadaną staruszkę, która zawsze była uśmiechnięta.
- Nic. Przez cały tydzień nie wychodziła z pokoju, z nikim nie rozmawiała.
- A przychodziła na jedzenie? – zapytał mały Jacek. – Umarła by z głodu!
- Przynosiłem jej posiłki. Jednak siódmego dnia, gdy ponownie poszedłem do waszej babci, przemówiła.
Jak co rano pojawiłem się u Lucyny, by przynieść jej śniadanie. Już miałem wychodzić, kiedy usłyszałem jej cienki głos.
- Dziękuję – powiedziała cicho.
Odwróciłem się w jej stronę, wpatrując się w nią z niedowierzaniem.
- Czemu to wszystko dla mnie robisz? Po tym jak tobą pogardzałam? Po tym jak cię poniżałam i wyśmiewałam?
- Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Dziękuję.
- Przyjdę później i… jeśli będziesz chciała porozmawiać, lub będziesz potrzebować pomocy to powiedz. Ja też przechodziłem przez to, co ty.
- I co? Rozmawialiście?
- Coraz częściej! – powiedziałem z entuzjazmem. – Pomagałem jej dojść do siebie. Doskonale się rozumieliśmy. Odnalazła się w nowym świecie. Zaprzyjaźniliśmy się.  A później…
Panowało słoneczne lato.  Ja i Lucyna siedzieliśmy na starej, zniszczonej ławce znajdującej się przed budynkiem domu dziecka. Ona z powodu braku zajęcia podrzucała w dłoni niewielki kamyk, natomiast ja wpatrywałem się w nią. Była taka piękna… A ja z każdym dniem kochałem ją coraz bardziej.
- Widzę jak na mnie patrzysz – powiedziała cicho nie przerywając swojej czynności. – Wiem też z jakiego powodu to robisz. Wiem jakie uczucia do mnie żywisz.
- Czy ty także… - nie dokończyłem. Nie musiałem. Ona zrozumiała  co chcę powiedzieć.
- Tak. Ja także – odparła uśmiechając się.
Odwzajemniłem gest.
- Kochała mnie już wtedy tak jak ja ją.
- I kocham do dziś – powiedziała babcia Emilii i Jacka, która już od kilu chwil słuchała opowieści swego męża. Na twarzach staruszków pojawiły się radosne uśmiechy. Tak jak tego lata gdy byli jeszcze młodzi w roku 1943.
 
Tekstury





Prezent od serca...


Od kiedy był w domu dziecka, święta nigdy nie wydawały mu się tak samo magiczne jak kiedyś. Mikołaj był marnie przebraną opiekunką, choinka zawsze wydawała się za chuda i za mało przyozdobiona, prezentów praktycznie nie dostawał, a wigilijna wieczerza składała się z zaledwie dwóch marnych dań. W porównaniu z bogactwem Bożego Narodzenia, jakiego doświadczał przed kilku laty w rodzinnym domu, to było nic - ale też na nic więcej nie mógł liczyć. Po śmierci rodziców wraz z młodszą siostrą mieli tylko jedno wyjście, a choć nie było idealne, wszyscy im powtarzali, że mają cieszyć się z faktu, że w ogóle mają gdzie mieszkać. I próbowali to robić.
- Tomek? - drobna dziewczynka wsunęła głowę przez szparę w drzwiach, spoglądając na siedzącego na łóżku brata. Chłopak uniósł na nią zmęczone spojrzenie i uśmiechnął się, wyciągając w jej stronę swoje ramiona. Szansa nie została zmarnowana i już po chwili Ania wtulała się w jego bok.
- Co jest, mała? - zapytał, delikatnie czochrając jej włosy.
- Nie jestem mała!
- Jesteś. I nie dyskutuj. Brakuje Ci do mnie całych dwudziestu centymetrów - pstryknął ją z rozbawieniem w nos, po chwili mocniej przytulając do siebie. Przez chwilę panowała cisza, dopóki dziewczynka cichutko się nie odezwała.
- Słyszałeś coś nowego o wojnie?
Chłopak pokręcił głową, spoglądając na nią z przygryzioną wargą.
- Nic a nic. Ale nie powinnaś o tym teraz myśleć, są święta - upomniał ją z uśmiechem. Ania pokiwała lekko głową, ale nie wydawała się uspokojona. Chłopak wstał, ciągnąc ją za sobą, po czym podszedł do okna. Chwycił ją pod pachy i usadził na parapecie, wskazując na niebo. - Patrz uważnie, może zobaczysz Mikołaja.
- Mikołaj nie istnieje - dziewczynka nadęła policzki, jednak posłusznie wbiła wzrok w szybę. Tomek zaśmiał się cicho, nie ruszając się z miejsca za nią, dopóki nie usłyszał za sobą nieznajomego głosu.
- Jak to nie istnieję? Ja? Powinienem chyba coś o tym wiedzieć - kiedy rodzeństwo obróciło się w stronę pokoju, ich oczom ukazała się wysoka postać ubrana w czerwony płaszcz i czapkę z przewieszonym na plecach workiem. Oboje rozdziawili usta, wpatrując się w mężczyznę z szokiem wymalowanym na twarzy. Mikołaj zaśmiał się głośno, kręcąc głową.
- No już, zamknijcie buzie, bo muchy wam powlatują - Ania pierwsza odzyskała rezon i szturchnęła brata w ramię.
- Czy ty też to widzisz? - chłopak pokiwał w odpowiedzi głową, nie  spuszczając wzroku z niespodziewanego gościa. Mężczyzna ponownie zachichotał, po czym sięgnął do swojego worka, wyciągając z niego dwa upominki.
- Wesołych świąt - powiedział, podając Tomkowi pudełko ołowianych żołnierzyków. Chłopiec z szokiem wybąkał dziękuję, za to kiedy Ania otrzymała do rąk nową sukienkę, rzuciła się Mikołajowi na szyję, mocno go ściskając.
- Dziękuję, dziękuję! - powtarzała co chwilę, nawet kiedy już mężczyzna odkleił ją od siebie, a ona odwróciła się do brata.
-Wesołych świąt! - powtórzył, tym razem głośniej. Gdy rodzeństwo spojrzało w jego stronę, by odpowiedzieć, zamiast Mikołaja zobaczyli na podłodze dwa lizaki. Bez wahania podeszli do nich i wzięli je w ręce, spoglądając na siebie z szerokimi uśmiechami.
- Miałeś rację, Mikołaj istnieje - szepnęła Ania, wpatrując się w brata.
- Wiem. Zawsze mam rację - Tomek zaśmiał się, a potem przytulił dziewczynkę. Spojrzał za okno i wyszeptał jeszcze jedno dziękuję, wpatrując się w mknące po niebie sanie Mikołaja.

Koloryzacje













Sygnatury
 


Stocki


19 komentarzy:

  1. Jakie śliczne szablony ♥. Ale najbardziej podoba mi się z moim kochanym EXO ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. NAJLEPSZE SYGNATURKI ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. EXO FOREVER A TREE<3
    Takie to kochane... ukradłabym go, ale blog mam o zupełnie innym zespole :/
    Ale myślę, że w bardzo niedalekiej przyszłości ukradnę kilka koloryzacji ^^

    I Wesołych Świąt wszystkim <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne życzenia, piękne szablony. Ogółem to co robicie jest cudne!
    Wesołych Świąt! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny post ! I cudny jest ten szablon świąteczny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Święta, święta i po świętach!
    A główny (choć świąteczny... i nie krwawy) to cudny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne prace, wszystkie bez wyjątku. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmm, bardzo klimatyczny szablon główny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne szablony, ale najbardziej podoba mi się 335. Nagłówki też piękne, ale pierwszy najlepszy, bo niebieski :P
    Opowiadanek mi się już czytać nie chce, bo zaraz spać idę xD
    Zaraz wpiszę się do księgi pobrań. Swoją drogą to nie wiedziałam, że ktoś robi koloryzacje do Gimpa. Teraz życie będzie piękniejsze :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy